sobota, 18 sierpnia 2007

Cisza (16 sierpnia 2007 r.)

Tego mi dawno brakowało. Dookoła jest cisza. Przecudna kaplica, stare gotyckie mury, które nie jedno pamiętają i wspaniała atmosfera, która sprzyja wyciszeniu i zastanowieniu się nad własnym powołaniem i sensem tego co się robi na co dzień i w szkole i w domu. W bierzgłowskich murach naprawdę można usłyszeć głos Boga.
Przyjechałem na te rekolekcje z jakąś niepewnością i niezrozumieniem. Obawiałem się, że atmosfera może mi nie odpowiadać, ponieważ nie lubię rekolekcji, w czasie których „wkręca się żarówki”. Rzeczywistość jednak w pełni pozytywnie mnie zaskoczyła ponieważ i nauki rekolekcyjne księdza biskupa Józefa Szamockiego, i atmosfera jaką tworzą ludzie sprzyja rozmyślaniu i zagłębianiu się we własne ja. Człowiekowi aż chce się wracać do szkoły do dzieciaków, do ich problemów i do rozmawiania z nimi o Bogu – mam nadzieję, że jutrzejsze nauki będą równie ciekawe i tak trafiające do serca i duszy człowieka ja te, które usłyszałem dzisiaj.
Cieszę się, że tutaj jestem.

niedziela, 12 sierpnia 2007

Zachciało im się...

Prawie połowa sierpnia. Co prawda jeszcze jest ciepło i przyjemnie, ale kurom to już raczej nie powinno odbijać?
Raczej… Siedziała mi do przedwczoraj na jajkach jedna bantamka. Podłożonych miała 6 jajeczek – cała happy, Wredota, czyli ich kogucik również zgrywała tatusia na całego. Idę do kurniczków w piątek wieczorem, liczę bantamki a tu jednej brakuje – zaglądam do środka a tam dwie siedzą w jednym gnieździe i gdaczą… No to mówię podłoże kobiecinie jajka, co by się sprawdziła jako mamunia. Oczywiście usiadła, ma pod sobą 11 jajeczek i jest elegancko. Myślę sobie może w końcu dochowam się swoich młodych bantamek.
Okazało się jednak wczoraj wieczorkiem, że to sensacji nie koniec. Idę do dużego kurnika i szukam mojej etatowej kwoki, czyli czarnej Brahmy. Nie ma jej. Zaglądam do gniazd a ta rozwalona na całego. No to co zrobić – myślę sobie – podłożyłem kobiecinie kilka jajek od czubatek i kilka od kaczek na wypróbowanie czy niosą zalężone. Co z tego będzie? Nie wiem. Miejmy nadzieję, że choć kilka się wykluje i jako tako zdąży podrosnąć przed zimą.
Zastanawiałem się jednak dlaczego zachciało im się kwoczeć dopiero teraz. Gdybając i mrucząc pod nosem doszedłem do wniosku, że może to mieć coś wspólnego z dietą. Przez około dwa tygodnie podawałem kurkom mieszankę zbóż bogatą w białko, a od znajomego wiem, że nagłe zwiększenie ilości białka w paszy powoduje właśnie to, że kurom się przypomina macierzyństwo.
Nawiązując do poprzedniego wpisu.
Pawiki w końcu gdzieś poleciały. Nie jestem jednak przekonany o tym, że trafią do swojego gołębnika.
Dziś kupiłem kolejną parkę meulków – już niedługo będą u mnie i wtedy zrobię im sesyjkę fotograficzną. Czaję się jeszcze na żółtego seulka i mam nadzieję, że w końcu będę miał pierwszego żółtego. Poza tym wpadł mi w oko seulek płowy – prawdziwy okaz. Wole jednak nie zapeszać.
Jadna parka meulków ostro bierze sie z aprzygotowanie gniazda także lada dzień można spodziewać się jajek od nich.

Huczny ślub...

Wczoraj, w sobotę, był obok w kościele bardzo huczny ślub – nie piszę uroczysty, ponieważ na Mszy Świętej nie byłem i nie mam pojęcia jak przebiegała uroczystość ślubna. Za to po Mszy było głośno ponieważ grała marsze wojskowa orkiestra, masa gości, pełno samochodów itd. No i amerykańską modą prosto z filmów „Made in Hollywood” po życzeniach wypuszczono gołębie – piękne białe pawiki. Ile, nie wiem.
Niby wszystko OK. ale ślub się odbył, wesele też, a gołębie zostały i siedzą na liniach energetycznych i czają się do mojego gołębnika. Mam nadzieję, że wejdą to je podratuje. A wygląda to tak jak na poniższej fotce. Sami oceńcie ów „piękny” zwyczaj.

sobota, 11 sierpnia 2007

Grzybobranie rozpoczęte

Jak co roku w sierpniu zaczynam myśleć o grzybach. Uwielbiam je zbierać i uwielbiam ich zapach czy to gotowanych, czy też suszonych. Wczoraj po południu Alicja zażyczyła sobie jechać do lasu - w to mi graj!. Wziąłem odpowiedni sprzęt - litrowe wiadereczko dla Młodej i 5 litrowe dla mnie no i ruszyliśmy na stare sprawdzone, ale jesienne miejsca. Początkowo zapowiadało się, że nic nie będzie, ale to było tylko chwilkę. Po kilku minutach wertowania lasu pojawił się pierwszy - co prawda w połowie zjedzony prz ślimaki - czarny łepek. Zdziwiło mnie że już są. Po przejściu zwanej przeze mnie "Górki Prawych" ruszyliśmy na mchy a tam co 5 metrów pełno podgrzybków. I to w różnych wielkościach i różnym wieku. A od czasu do czasu piękne kurki. Byłem normalnie cały szczęśliwy. Ala zresztą też - i sama - uzbierała półtora swoje malutkiego wiaderka. Końcowy efekt był taki, że uzbieraliśmy dwa małe wiaderka i dwa moje między - czasie była zsypka do samochodu.
Dzisiaj po południu ruszyliśmy w to samo miejsce. Wiaderka jednak były już trochę większe. I oczywiście powtórka - tylko moja mała Zawodniczka dziś szybciej się znudziła i odmówiła współpracy. Choć grzybki nadal pięknie zachęcała co by pokazały swoje piękne łepki, bo przecież nie mozna tak tkwić między mchemi i czekać aż "was ślimaki zeżrą".
Zanim pojechaliśmy na grzybobranie przyjechał Zbyszek [mój kuzyn] z rodzinką. Oczywiście pokazałem mu moje ptaki. Bardzo podobały mu się krymki, mewki, no i oczywiście stawaki. Pocztowe rzecz jasna również, choć akurat fruwały nad domem i nie za wiele można było o nich powiedzieć. Obdarowałem go też białoczubami czarnymi i sebrytką - znaczy się raczej Gośkę - jego żonę, bo uwielbia kurki ozdobne.
Cały czas myślę jak tu zorganizować miejsce dla budapesztów - kupiłem dwie parki pięknych czerwonych i czarnych. Podoba mi się w nich to, że latają. Denerwują mnie orliki polskie czy też zamojskie, ktore ponoć maja latać. Miałem i jedne i drugie i jakoś nie dały mi na to dowodów. Budapeszty z tego co słyszałem od Krzyśka Piątka potrafią krążyć nad goębnikiem po kilka godzin - i chyba własnie to jest sensem hodowania gołębi wysokolotnych. Mają latać i zadziwiać długością lotu a nie tylko swoją urodą, której oczywiście im nie brakuje.
Wczoraj i dziś aktualizowałem stronę Woliery. Dodałem informacje na temat zielononóżek. Pracuję jeszcze nad bazą Klubu Czubatki Polskiej i nad wieloma innymi rzeczami, ale jak to już jest niektóre muszą dojrzeć, a niektóre się w pełni wyklarować.
Dostałem też dziś maila z USA od Justynki Karbowiak z pięknymi fotkami. Dwa znich zamieszczam poniżej.
Ogólnie dzisiejszy i wczorajszy dzień muszę zaliczyć do tych dni, do których chce się powracać.










środa, 8 sierpnia 2007

Nowe meulki

Zrobiłem w końcu kilka fotografii moim ptakom w locie i oczywiście nowym nabytkom. Dwie samiczki meulemans czarno - białe. Zapraszam do obejrzenia.


Osobisty awans

Od ostatniego postu dużo się wydarzyło. w miniony czwartek wyruszyłemdo Warszawy. Najpierw odwiedziłem Krzyśka Piątka. Nagadalismy się na temat ptaków, pożartowaliśmy no i oczywiscie ogldaliśmy jego ptaki. Nie przesadzę jak powiem, że takie ptaki jak on ma spotyka się bardzo, bardzo rzadko.

W piatek wyruszyłęm do Kazimierowa za Warszawą do Staszka Roszkowskiego i tu się zaczęło. Postanowiłęm sobie, że będę kierował się kierunkowskazami. W końcu stolica - pomyślałem - to na pewno nie pobłądze. No i stało się tak, że już za pierwszym kierunkowskazem na Terespol jechałem na Białystok. Kluczyłem po Warszawie w sumie 30 km, ale w końcu udało mi się wyjechać dzięki życzliwości przypadkowo napotkanych chłopaków.

Dojechałem do Kazimierowa. Wszedłem do firmy, odnalazłem Staszka. Jak konkretna jest to firma zrozumiałem dopiero wóczas, gdy poznałem ludzi, z którymi będę współpracował admninistrując stronę Woliery http://www.woliera.pl/. Jest to dla mnie osobisty awans, ponieważ o takiej współpracy zawsze marzyłem i pracy z takimi ludźmi. Mam nadzieję, że osób, które mi zaufały nie zawiodę.
Wczoraj otrzymałem dwie samiczki meulki. Zaraz pstryknę im fotki to je oczywiście wrzucę na stronki.
Nie wspominałem jeszcze chyba o tym, ale pozmieniałem szatę graficzną w moim sklepie i dodałem kolejne - według mnie ciekawe produkty. No i oczywiście zapraszam do zakupów.