Tego mi dawno brakowało. Dookoła jest cisza. Przecudna kaplica, stare gotyckie mury, które nie jedno pamiętają i wspaniała atmosfera, która sprzyja wyciszeniu i zastanowieniu się nad własnym powołaniem i sensem tego co się robi na co dzień i w szkole i w domu. W bierzgłowskich murach naprawdę można usłyszeć głos Boga.
Przyjechałem na te rekolekcje z jakąś niepewnością i niezrozumieniem. Obawiałem się, że atmosfera może mi nie odpowiadać, ponieważ nie lubię rekolekcji, w czasie których „wkręca się żarówki”. Rzeczywistość jednak w pełni pozytywnie mnie zaskoczyła ponieważ i nauki rekolekcyjne księdza biskupa Józefa Szamockiego, i atmosfera jaką tworzą ludzie sprzyja rozmyślaniu i zagłębianiu się we własne ja. Człowiekowi aż chce się wracać do szkoły do dzieciaków, do ich problemów i do rozmawiania z nimi o Bogu – mam nadzieję, że jutrzejsze nauki będą równie ciekawe i tak trafiające do serca i duszy człowieka ja te, które usłyszałem dzisiaj.
Cieszę się, że tutaj jestem.
sobota, 18 sierpnia 2007
niedziela, 12 sierpnia 2007
Zachciało im się...
Prawie połowa sierpnia. Co prawda jeszcze jest ciepło i przyjemnie, ale kurom to już raczej nie powinno odbijać?
Raczej… Siedziała mi do przedwczoraj na jajkach jedna bantamka. Podłożonych miała 6 jajeczek – cała happy, Wredota, czyli ich kogucik również zgrywała tatusia na całego. Idę do kurniczków w piątek wieczorem, liczę bantamki a tu jednej brakuje – zaglądam do środka a tam dwie siedzą w jednym gnieździe i gdaczą… No to mówię podłoże kobiecinie jajka, co by się sprawdziła jako mamunia. Oczywiście usiadła, ma pod sobą 11 jajeczek i jest elegancko. Myślę sobie może w końcu dochowam się swoich młodych bantamek.
Okazało się jednak wczoraj wieczorkiem, że to sensacji nie koniec. Idę do dużego kurnika i szukam mojej etatowej kwoki, czyli czarnej Brahmy. Nie ma jej. Zaglądam do gniazd a ta rozwalona na całego. No to co zrobić – myślę sobie – podłożyłem kobiecinie kilka jajek od czubatek i kilka od kaczek na wypróbowanie czy niosą zalężone. Co z tego będzie? Nie wiem. Miejmy nadzieję, że choć kilka się wykluje i jako tako zdąży podrosnąć przed zimą.
Zastanawiałem się jednak dlaczego zachciało im się kwoczeć dopiero teraz. Gdybając i mrucząc pod nosem doszedłem do wniosku, że może to mieć coś wspólnego z dietą. Przez około dwa tygodnie podawałem kurkom mieszankę zbóż bogatą w białko, a od znajomego wiem, że nagłe zwiększenie ilości białka w paszy powoduje właśnie to, że kurom się przypomina macierzyństwo.
Nawiązując do poprzedniego wpisu.
Pawiki w końcu gdzieś poleciały. Nie jestem jednak przekonany o tym, że trafią do swojego gołębnika.
Dziś kupiłem kolejną parkę meulków – już niedługo będą u mnie i wtedy zrobię im sesyjkę fotograficzną. Czaję się jeszcze na żółtego seulka i mam nadzieję, że w końcu będę miał pierwszego żółtego. Poza tym wpadł mi w oko seulek płowy – prawdziwy okaz. Wole jednak nie zapeszać.
Jadna parka meulków ostro bierze sie z aprzygotowanie gniazda także lada dzień można spodziewać się jajek od nich.
Raczej… Siedziała mi do przedwczoraj na jajkach jedna bantamka. Podłożonych miała 6 jajeczek – cała happy, Wredota, czyli ich kogucik również zgrywała tatusia na całego. Idę do kurniczków w piątek wieczorem, liczę bantamki a tu jednej brakuje – zaglądam do środka a tam dwie siedzą w jednym gnieździe i gdaczą… No to mówię podłoże kobiecinie jajka, co by się sprawdziła jako mamunia. Oczywiście usiadła, ma pod sobą 11 jajeczek i jest elegancko. Myślę sobie może w końcu dochowam się swoich młodych bantamek.
Okazało się jednak wczoraj wieczorkiem, że to sensacji nie koniec. Idę do dużego kurnika i szukam mojej etatowej kwoki, czyli czarnej Brahmy. Nie ma jej. Zaglądam do gniazd a ta rozwalona na całego. No to co zrobić – myślę sobie – podłożyłem kobiecinie kilka jajek od czubatek i kilka od kaczek na wypróbowanie czy niosą zalężone. Co z tego będzie? Nie wiem. Miejmy nadzieję, że choć kilka się wykluje i jako tako zdąży podrosnąć przed zimą.
Zastanawiałem się jednak dlaczego zachciało im się kwoczeć dopiero teraz. Gdybając i mrucząc pod nosem doszedłem do wniosku, że może to mieć coś wspólnego z dietą. Przez około dwa tygodnie podawałem kurkom mieszankę zbóż bogatą w białko, a od znajomego wiem, że nagłe zwiększenie ilości białka w paszy powoduje właśnie to, że kurom się przypomina macierzyństwo.
Nawiązując do poprzedniego wpisu.
Pawiki w końcu gdzieś poleciały. Nie jestem jednak przekonany o tym, że trafią do swojego gołębnika.
Dziś kupiłem kolejną parkę meulków – już niedługo będą u mnie i wtedy zrobię im sesyjkę fotograficzną. Czaję się jeszcze na żółtego seulka i mam nadzieję, że w końcu będę miał pierwszego żółtego. Poza tym wpadł mi w oko seulek płowy – prawdziwy okaz. Wole jednak nie zapeszać.
Jadna parka meulków ostro bierze sie z aprzygotowanie gniazda także lada dzień można spodziewać się jajek od nich.

Huczny ślub...
Wczoraj, w sobotę, był obok w kościele bardzo huczny ślub – nie piszę uroczysty, ponieważ na Mszy Świętej nie byłem i nie mam pojęcia jak przebiegała uroczystość ślubna. Za to po Mszy było głośno ponieważ grała marsze wojskowa orkiestra, masa gości, pełno samochodów itd. No i amerykańską modą prosto z filmów „Made in Hollywood” po życzeniach wypuszczono gołębie – piękne białe pawiki. Ile, nie wiem.
Niby wszystko OK. ale ślub się odbył, wesele też, a gołębie zostały i siedzą na liniach energetycznych i czają się do mojego gołębnika. Mam nadzieję, że wejdą to je podratuje. A wygląda to tak jak na poniższej fotce. Sami oceńcie ów „piękny” zwyczaj.
Niby wszystko OK. ale ślub się odbył, wesele też, a gołębie zostały i siedzą na liniach energetycznych i czają się do mojego gołębnika. Mam nadzieję, że wejdą to je podratuje. A wygląda to tak jak na poniższej fotce. Sami oceńcie ów „piękny” zwyczaj.


sobota, 11 sierpnia 2007
Grzybobranie rozpoczęte
Jak co roku w sierpniu zaczynam myśleć o grzybach. Uwielbiam je zbierać i uwielbiam ich zapach czy to gotowanych, czy też suszonych. Wczoraj po południu Alicja zażyczyła sobie jechać do lasu - w to mi graj!. Wziąłem odpowiedni sprzęt - litrowe wiadereczko dla Młodej i 5 litrowe dla mnie no i ruszyliśmy na stare sprawdzone, ale jesienne miejsca. Początkowo zapowiadało się, że nic nie będzie, ale to było tylko chwilkę. Po kilku minutach wertowania lasu pojawił się pierwszy - co prawda w połowie zjedzony prz ślimaki - czarny łepek. Zdziwiło mnie że już są. Po przejściu zwanej przeze mnie "Górki Prawych" ruszyliśmy na mchy a tam co 5 metrów pełno podgrzybków. I to w różnych wielkościach i różnym wieku. A od czasu do czasu piękne kurki. Byłem normalnie cały szczęśliwy. Ala zresztą też - i sama - uzbierała półtora swoje malutkiego wiaderka. Końcowy efekt był taki, że uzbieraliśmy dwa małe wiaderka i dwa moje między - czasie była zsypka do samochodu.

Dzisiaj po południu ruszyliśmy w to samo miejsce. Wiaderka jednak były już trochę większe. I oczywiście powtórka - tylko moja mała Zawodniczka dziś szybciej się znudziła i odmówiła współpracy. Choć grzybki nadal pięknie zachęcała co by pokazały swoje piękne łepki, bo przecież nie mozna tak tkwić między mchemi i czekać aż "was ślimaki zeżrą".
Zanim pojechaliśmy na grzybobranie przyjechał Zbyszek [mój kuzyn] z rodzinką. Oczywiście pokazałem mu moje ptaki. Bardzo podobały mu się krymki, mewki, no i oczywiście stawaki. Pocztowe rzecz jasna również, choć akurat fruwały nad domem i nie za wiele można było o nich powiedzieć. Obdarowałem go też białoczubami czarnymi i sebrytką - znaczy się raczej Gośkę - jego żonę, bo uwielbia kurki ozdobne.
Cały czas myślę jak tu zorganizować miejsce dla budapesztów - kupiłem dwie parki pięknych czerwonych i czarnych. Podoba mi się w nich to, że latają. Denerwują mnie orliki polskie czy też zamojskie, ktore ponoć maja latać. Miałem i jedne i drugie i jakoś nie dały mi na to dowodów. Budapeszty z tego co słyszałem od Krzyśka Piątka potrafią krążyć nad goębnikiem po kilka godzin - i chyba własnie to jest sensem hodowania gołębi wysokolotnych. Mają latać i zadziwiać długością lotu a nie tylko swoją urodą, której oczywiście im nie brakuje.
Wczoraj i dziś aktualizowałem stronę Woliery. Dodałem informacje na temat zielononóżek. Pracuję jeszcze nad bazą Klubu Czubatki Polskiej i nad wieloma innymi rzeczami, ale jak to już jest niektóre muszą dojrzeć, a niektóre się w pełni wyklarować.
Dostałem też dziś maila z USA od Justynki Karbowiak z pięknymi fotkami. Dwa znich zamieszczam poniżej.
Ogólnie dzisiejszy i wczorajszy dzień muszę zaliczyć do tych dni, do których chce się powracać.

środa, 8 sierpnia 2007
Nowe meulki
Zrobiłem w końcu kilka fotografii moim ptakom w locie i oczywiście nowym nabytkom. Dwie samiczki meulemans czarno - białe. Zapraszam do obejrzenia.









Osobisty awans
Od ostatniego postu dużo się wydarzyło. w miniony czwartek wyruszyłemdo Warszawy. Najpierw odwiedziłem Krzyśka Piątka. Nagadalismy się na temat ptaków, pożartowaliśmy no i oczywiscie ogldaliśmy jego ptaki. Nie przesadzę jak powiem, że takie ptaki jak on ma spotyka się bardzo, bardzo rzadko.
W piatek wyruszyłęm do Kazimierowa za Warszawą do Staszka Roszkowskiego i tu się zaczęło. Postanowiłęm sobie, że będę kierował się kierunkowskazami. W końcu stolica - pomyślałem - to na pewno nie pobłądze. No i stało się tak, że już za pierwszym kierunkowskazem na Terespol jechałem na Białystok. Kluczyłem po Warszawie w sumie 30 km, ale w końcu udało mi się wyjechać dzięki życzliwości przypadkowo napotkanych chłopaków.
Dojechałem do Kazimierowa. Wszedłem do firmy, odnalazłem Staszka. Jak konkretna jest to firma zrozumiałem dopiero wóczas, gdy poznałem ludzi, z którymi będę współpracował admninistrując stronę Woliery http://www.woliera.pl/. Jest to dla mnie osobisty awans, ponieważ o takiej współpracy zawsze marzyłem i pracy z takimi ludźmi. Mam nadzieję, że osób, które mi zaufały nie zawiodę.

Nie wspominałem jeszcze chyba o tym, ale pozmieniałem szatę graficzną w moim sklepie i dodałem kolejne - według mnie ciekawe produkty. No i oczywiście zapraszam do zakupów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)