niedziela, 30 września 2007
...
Ostatnio organizuje swój sklep z produktami dla zwierząt, ale oczywiście głónei dla gołębi. Trochę różnego rodzaju produktów już mam i cały czas coś sprowadzam i rozszerzam, żeby było tego dużo i dobrej jakości.
Tydzień temu w niedzielę pojechałem na grzyby. Oprócz grzybów znalazłem dwójkę dzieci, która zabłądziła w lesie i była jakieś 6 km od domu. Trochę zasieli swoim zniknięciem paniki, ale na szczęście odwiozłem ich całych i zdrowych.
No dobra teraz o moich ptakach. Pogoda jest jaka jest no i co niektórym ptaszkom sie w główkach poprzewracało. Na całego robią gniazda i chce im się parować. Meulki oczywiście oddzieliłem. Mam już kilka budapesztów, dla których na wiosnę zamierzam zrobić oddzielny gołębnik, co by mi ładnie latały po kilka godzin nad domem.
sobota, 18 sierpnia 2007
Cisza (16 sierpnia 2007 r.)
Przyjechałem na te rekolekcje z jakąś niepewnością i niezrozumieniem. Obawiałem się, że atmosfera może mi nie odpowiadać, ponieważ nie lubię rekolekcji, w czasie których „wkręca się żarówki”. Rzeczywistość jednak w pełni pozytywnie mnie zaskoczyła ponieważ i nauki rekolekcyjne księdza biskupa Józefa Szamockiego, i atmosfera jaką tworzą ludzie sprzyja rozmyślaniu i zagłębianiu się we własne ja. Człowiekowi aż chce się wracać do szkoły do dzieciaków, do ich problemów i do rozmawiania z nimi o Bogu – mam nadzieję, że jutrzejsze nauki będą równie ciekawe i tak trafiające do serca i duszy człowieka ja te, które usłyszałem dzisiaj.
Cieszę się, że tutaj jestem.
niedziela, 12 sierpnia 2007
Zachciało im się...
Raczej… Siedziała mi do przedwczoraj na jajkach jedna bantamka. Podłożonych miała 6 jajeczek – cała happy, Wredota, czyli ich kogucik również zgrywała tatusia na całego. Idę do kurniczków w piątek wieczorem, liczę bantamki a tu jednej brakuje – zaglądam do środka a tam dwie siedzą w jednym gnieździe i gdaczą… No to mówię podłoże kobiecinie jajka, co by się sprawdziła jako mamunia. Oczywiście usiadła, ma pod sobą 11 jajeczek i jest elegancko. Myślę sobie może w końcu dochowam się swoich młodych bantamek.
Okazało się jednak wczoraj wieczorkiem, że to sensacji nie koniec. Idę do dużego kurnika i szukam mojej etatowej kwoki, czyli czarnej Brahmy. Nie ma jej. Zaglądam do gniazd a ta rozwalona na całego. No to co zrobić – myślę sobie – podłożyłem kobiecinie kilka jajek od czubatek i kilka od kaczek na wypróbowanie czy niosą zalężone. Co z tego będzie? Nie wiem. Miejmy nadzieję, że choć kilka się wykluje i jako tako zdąży podrosnąć przed zimą.
Zastanawiałem się jednak dlaczego zachciało im się kwoczeć dopiero teraz. Gdybając i mrucząc pod nosem doszedłem do wniosku, że może to mieć coś wspólnego z dietą. Przez około dwa tygodnie podawałem kurkom mieszankę zbóż bogatą w białko, a od znajomego wiem, że nagłe zwiększenie ilości białka w paszy powoduje właśnie to, że kurom się przypomina macierzyństwo.
Nawiązując do poprzedniego wpisu.
Pawiki w końcu gdzieś poleciały. Nie jestem jednak przekonany o tym, że trafią do swojego gołębnika.
Dziś kupiłem kolejną parkę meulków – już niedługo będą u mnie i wtedy zrobię im sesyjkę fotograficzną. Czaję się jeszcze na żółtego seulka i mam nadzieję, że w końcu będę miał pierwszego żółtego. Poza tym wpadł mi w oko seulek płowy – prawdziwy okaz. Wole jednak nie zapeszać.
Jadna parka meulków ostro bierze sie z aprzygotowanie gniazda także lada dzień można spodziewać się jajek od nich.

Huczny ślub...
Niby wszystko OK. ale ślub się odbył, wesele też, a gołębie zostały i siedzą na liniach energetycznych i czają się do mojego gołębnika. Mam nadzieję, że wejdą to je podratuje. A wygląda to tak jak na poniższej fotce. Sami oceńcie ów „piękny” zwyczaj.


sobota, 11 sierpnia 2007
Grzybobranie rozpoczęte

środa, 8 sierpnia 2007
Nowe meulki





Osobisty awans

piątek, 27 lipca 2007
Od pomysłów głowa pęka
Kolejna sprawa to strona mojej parafii http://www.parafia.pignet.pl/. Cały czas myślę co by zrobić żeby była jeszcze lepsza od tego co już zrobiłem - a to dopiero projekt. Mam nadzieję, że z ks. Potrem dogadam się i strona ta posłuży wszystkim dla wyższego celu.
No i teraz trochęo tym co lubięi co mnie pasjonuje - czyli o mojej sportowej drużynie Arendonk, kurkach: brahmach, bantamkach i czubatkach, a od dzisiaj również o Tuptusiu - króliczku, którego przywieźlismy z Alką od Jarka Michałka.
Od Tuptusia włąśnie zacznę.Zlapanie gozajęłonam jakieś półtorej godzinki ponieważ Jarek trzyma swoje króliki na ogromnym wybiegu - żyją w naturalnych warunkach - kopią nory wkopują się w bale słomy - i ostatni hit przekopały siępod ogrodzeniem i trzeba je teraz łapać. Tuptusia udało się a jużpani Tuptusiowej niestety nie.
Poza tym z Jarkiem zamieniłem sięna brahmy - zawiozłem mu gronostajowe a przywiozłem parkę kolumbijskich i liliputkę. Poza tym przywiozłem jeszcze kogucika po minorkach, z którym nie mam pojęcia co zrobię.
Kiedy wróciliśmy do domku trochę popsuł mi się humor ponieważ mój dorosły kogut brahma coś mi przychorował i jutro trzeba bedzie iść do weterynarza w jego sprawie - nie powiem, że to tylko kura ponieważod niego w zasadzie zaczęła się moja przygoda z kurkami a zwłaszcza z brahmami. Jestem dobrej myśli.
To jest właśnie moja pani Bahma - jej mąż jest o wiele bardziej imponujący.
Moje pocztowe codziennie przyprowadzają mi na posiłki jakiegoś ciemnego grocha z kilkoma białymi lotkami. Lepiej żeby nie wchodził do gołębnika, ale co będzie to będzie. Dziś kilka razy zdrowo je pogoniłem i widzę, że coraz chętniej wzbijają się w powietrze i tną między chmurami i drzewami wywracając gwałtownie opadając i ... Są po prostu śliczne. Kiedy idą do góry albo startują z wlotu, to meulki w wolierce szaleją - latają w miejscu kręcąc się wzdłuż własnej osi - no muszą jeszcze trochę poczekać na wolność. Jarkowi zawiozłem też parę orlików polskich czarnych i trzy zamojskie - niech mu dobrze latają nad unisławskim niebem.
Jutro od rana jadę z Alką po paszę dla Tuptusia i oczywiście do weterynarza - mam nadzieję że wyleczy moje śliczniaka z tego paskudnego choróbska. A o efektach leczenia na pewno napiszę.
środa, 25 lipca 2007
Treningi

wtorek, 24 lipca 2007
...




środa, 18 lipca 2007
Nerwówka
Całkiem przypadkowo wszedłemna bloga http://www.ja-chrzescijanin.oz.pl/ i ogarnęła mnie ogromna radość, że znalazłem dziennik z takimi treściami pisany przez nastolatka. Z drugiej strony to mama wyrzuty sumienia bo jestem katechetą a oprócz pracy w szkole i przy stronie Wydziału to nic nie robię dla Boga. Niedługo będę na rekolekcjach to musze to mocno przemyśleć i przemodlić - może znajdę natchnienie.
A wracając do moich ptaków to muszę pochwalić się Dziubkiem. Oto jego fotka:

wtorek, 17 lipca 2007
Przeprowadzka i plany
Między czasie oczywiście obserwacja nieba - te moje pocztowe naprawdę ładnie chodzą, a niektóre ślicznie wywracają - jesli można tak powiedzieć. No i nowy pomysł. Przełożyłem 6 sztuk, które dostałem w prezencie od Krzyśka Piątka do gołębnika otwartego - niech się młodzież uczy latać i poznaje okolice bo do siepnia już niedaleko i czas treningów się zbliża.

Zdzicho [białoczub czerwony]. Te dwa aparaty za każdym razem próbują mnie przyatakować - bandyty jedne.
poniedziałek, 16 lipca 2007
Nowe meulki


poniedziałek, 9 lipca 2007
Pracowity weekend

No i oczywiście moje gołębie. Jadąc na MAzury obserwowałem sobie troszkę niebo i tu i tam widziałęm wracające z lotów gołębie. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie moje pocztowe również będą tak cięły niebo spiesząc do domu.
No i kilka radosnych informacji z gołębnika moich gołębi rasowych: stawaki polskie czarne i białe mają jajka krymki polskie czarne też dziś zniosły pierwsze i czerwone mająobydwa jajeczka zalężone - lada dzień powinno coś z tego być. Niestety z mewkami tym razem nieco gorzej ponieważ dwie parki miały czyste jajka a u gładkogłowych tylko jedno jest zalężone. Oby się choć to wykluło. I podejrzewam moej rysie że coś majstrują, ale na razie cisza - co by nie zapeszyć.
piątek, 6 lipca 2007
BLACKIE

Teraz jest już trochę starszy i wygląda jak prawdziwy król:

Profilaktyka najważnejsza
Dowiedziałem się ostatnio, że panuje jakiś niebezpieczny wirus, który atakuje zwłaszcza młode ptaki. Postanowiłem wzmocnić czujność i profilaktycznie podaję ptakom kilka środków. Tak na wszelki wypadek, ale na pewno te preparaty im nie zaszkodzą. Podstawą oczywiście jest zrobiony przeze mnie eliksir czosnkowy czyli: 10 główek czosnku rozgniatam, do tego dwie łyżki cukru i wszytsko zalewam w słoju 200 ml spirytusu. Po kilku dniach preparat gotowy do użycia - profilaktycznie 10 ml na 5 litrów wody. Poza tym podaje 4 in 1 i witaminy. Mam nadzieję, że ustrzegę swoje ptaszki przed choróbskami bo to nigdy nic nie wiadomo. No i chyba najważniejsze to jest dbanie o porządek w gołębniku - codziennie trzeba oczyscić miejsca gdzie siedzą gołębie, podłogi itd.
Oczywiście profilaktyką objęte sa również, a może przede wszystkim moje gołębie rasowe: krymki polskie, stawaki polskie, mewki polskie, rysie polskie, maściuchy polskie i krakusy. Ich ratowanie to moja pasja. Dlatego ich zdrowie jest bardzo ważne. Kto wie? Może kiedyś pośród nich wyrosną jakieś championy i okazy.
czwartek, 5 lipca 2007
Udało się

Wszystko zaczęło sie od tego, że postanowiłem przeprowadzić "test lojalnościowy" moich pocztowych, których pod wolierą z krymkami, stawakami i mewkami siedziało 17. W poniedziałek wieczorem, kiedy juz niektóre ptaki smacznie sobie chrapały, przeniosłem je do gołębnika dla pocztowych i rysi. Rano we wtorek karmienie, a po nim otworzyłem kosz i pojechałęm załatwiać swoje sprawy. Wracam patrzę na niebo a tu chodzi cała stadko pocztowych - w sumie około 24 gołębie. Pomyślałem sobie: "No to wieczorkiem pewno będę miał pusto w gołębniku". Cały dzień obserwowałem dach. Gołębie wyskakiwały nań to znów wchodziły do gołębnika, podrywały się do lotu - nigdy pojedynczo - zawsze stadem.
No i wieczorem sprawdzam co i jak i widzę.... wszystkie gołębie na swoim miejscu. Wesołe, zadowolone. Normalnie papa mi się sama śmiała z radości a jednocześnie zastanawiałem się dlaczego to udało się. Usiadłem przed kompem i zacząłem się zastanawiać. Nigdzie też nie spotkałem się z opisem podobnej sytuacji. Moje przyspuszczenia są jednak takie. Wsyztskie pocztowe siedziały w wolierze. Oswoiły się i z samochodami, które jeżdżą po drodze i z otoczeniem. Widziały też cały czas jak inne - moje pocztowe jużwychodza i skaczą po wolierze i po dachu, jak latają po okolicy. Nie wypuściłem teżod razu wszystkich. Sześć sztuk zachowałem na wtorkowy wieczór i dopiero dołożyłem je do stada [niemuszę chyba mówić, ze zrobiłem tak z meulemansami w obawie przed ich uprowadzeniem albo wyprowadzeniem przez pozostałe pocztowe.
No i w tej sytuacji zastanawiam się co dalej. Plany sa następujące. Narazie pozwolić gołębiom oswoić sięz terenem - 0d czasu do czasu poderwać je do lotu ale spokojnie. Od siepnia wywozić najpeirw na krótkie a stopniowo zwiększająć dystanse lotowe.
Zobacyzmy co z tego eksperymentu wyjdzie. Mam nadzieję, że na wiosnę będę miał już gotową do lotów drużynę i stadko ładnych młodziaków do lotowania.
Oczywiście też zamierzam dokupić jeszcze z 5 - 6 par meulemansów, żeby stadko było silne no i żeby moja hodowla zasługiwała na nazwę Arendonk.